Albania – nowe szlaki niepełnosprawnego WYTYCZONE


To był szalony wyjazd do Albanii. Pojechaliśmy po emocje i zabraliśmy ich stamtąd od cholery.


Planem i celem było Theth. To wioska zaszyta gdzieś w bałkańskich górach. Chcieliśmy wytyczyć nowe szlaki gdzie niepełnosprawny na wózku nigdy nie był, nie jeździł bo nie ma tam jak. To po pierwsze a po drugie chcieliśmy też pojeść górskich bałkańskich przysmaków. Takich nawet w brudnych miskach. Udało się oba cele zrealizować.





Była tym razem jedna zmiana w wyjeździe. Jechał z nami Bogdan. Nazwaliśmy go Szerpa Nadziei. Szerpa to człowiek, który w Himalajach nosi sprzęt alpinistom. Za hajs. Najczęściej obywatel Nepalu. Bodek jest Polakiem i hajsu nie chce a chciał się urypać i pomóc.



Była to zmiana kluczowa bo to mimo upływających lat gość o stalowych mięśniach. Facet nie tyle co z jajami a kokosami.
Biegał po pustyniach Afryki, dżungli Meksyku a ostatnio w niecałą dobę pokonał 100km po włoskich Alpach tylko dlatego żeby było przejebane.
Trenował pięciobój więc w razie czego ustrzeli jakaś kaczkę czy zwiezie nas na koniu.
Rzutem na taśmę chciał dołączyć do nas w Gruzji, do potwierdzenia lotu brakowało jedno kliknięcie przycisku „Zapłać „
Jednak zwalił wszystko na żonę, że nie chce nadużywać jej zrozumienia bo znów gdzieś w górach miał się też szlajać w tym czasie .
Teraz był i chciał stać gdzieś z boku, zrobić robotę, nosić toboły i najlepiej jakby go w ogóle nie pokazywać.
Tyle, że to gość którego właśnie warto pokazać . Takich tu intruzów w zamoyland.pl trzeba.


Ale wróćmy …

Zaczęło się od Tirany . Nocny przylot i nocleg w hotelu. Nazajutrz ruszyliśmy już w góry. By to zrobić trzeba jechać na północ kraju. Minęliśmy wybrzeże, jezioro Szkoder, ostatnie zakupy na nizinach i wjechaliśmy w Góry Przeklęte.



Serpentyny to za mało by nazwać odpowiednio tę drogę. Jeszcze nie tak dawno trzeba było jechać gliną i szutrem. Na szczęście od dwóch lat jest tam już wąski asfalt co usprawnia podróż i to bardzo.



Dotarliśmy do Theth, potem do osady o nazwie Niderlysaj. Kiedyś tu zjedli studentów z Czech . Zostaliśmy w agroturystyce Veni i Gjishit co po polsku chyba znaczy „Żyła Dziadka” ale nie wiem do końca. Śpimy w sali jakby trochę takiej operacyjnej….



Miejscowa kapitalna ale z najgorszym menagerem świata. Na kolację zamówiliśmy ser z masłem. Albańskie danie mówił ów menager. Ciekawe żarło opalone w jakiś popielniczkach. Zamdliło nas okropnie . Za spanie, kolację i śniadanie płacimy 7000 ich waluty. Czy tanio czy drogo . Nie ważne . Emocji tych się nie wycenia.



Tego dnia zrobiliśmy można powiedzieć małą atrakcję turystyczna tego miejsca tzw. Blue Eye.



To błękitne jeziorka do których trzeba iść wąwozami, dziwnymi przeprawami, kładkami, szczelinami i skałami. Miejsce obłędnie ciekawe i piękne.



I ten opętany kamienny dom po drodze , sam gdzieś w górach, bez nikogo w środku a z firanką w oknie. Straszny



Następnego dnia miał być finał. RING wokół Theth. Rano buńczuczna pobudka Bogdana. ” Wstawać qrwa ” rzucił skoro świt. Powstaliśmy, szybkie śniadanie i ruszyliśmy ostro w kierunku Valbone. Trasa gdzie niepełnosprawnego jeszcze nie było.



Zrobiliśmy tego dnia ponad 14 km wózkiem po skałach.

Mieliśmy przeprawy, było noszenie , wodowanie, ciąganie , czołganie też było i to chodzenie tyłem nosząc wózek po skałach .




Po co to wszystko pytali swymi czarnymi oczyma ludzie tych gór . Ano po to żeby dotrzeć do wiochy Theth nowym szlakiem. Po to tam byliśmy przecie .



Pewne jest to, że wtedy niepełnosprawny wytyczył nową drogę w Górach Przeklętych. Że nikt nigdy nie pokonał tej trasy na wózku . Pawciu był pierwszym chłopakiem ale medalu nie będzie. Tak jest w zamoyland.pl. Założony cel tej wyprawy został wykonany, byliśmy szczęśliwi ale umordowani jak psy.



Nie ma co. Warto szlajać się po tym świecie nawet na wózku . Gang Albanii dotarł w Góry Przeklęte .



Co te góry w sobie mają, że człowiek zamiast leżeć nad Adriatykiem i pić zimną podrabianą albańską fantę utrudnia sobie życie i trafia właśnie tam. A tam wieje grozą jeszcze. Tymi dolinami szedł szlak przemytu broni i żywym towarem czyli człowiekiem .Może jeszcze idzie ale wiedzieć tego nie chcemy . Paskudny temat. Trochę podejrzliwie patrzyliśmy na te Albańskie czarne mordy. Zwłaszcza ja.


Wyjazd krótki bo 5 dniowy ale opatrzony mnóstwem emocji. Takich które nas jarają.

Paweł zrobił swoje. Kręcił rękoma ile mu fabryka dała. Nie marudził. Był na tym szlaku prawdopodobnie pierwszym niepełnosprawnym ale tak jak wspominałem fanfarów tu nie ma.



Bodek spisał się mega. Kierował, nosił Pawła,pchał wózek, pomagał ile mógł, ogarniał trasy. Widać, że to jego żywioł

aaaa i jeszcze dobra dusza towarzyska, szczególnie w czasie wieczornych biesiad. W zamoyland.pl takie wartości to rzecz bezcenna.


Wracając z gór wpadliśmy jeszcze nad morze do miejscowości o chińskiej nazwie Shëngjin. Kurort, dlatego obmyliśmy tam tylko nogi, podsmażyliśmy torsy i ruszyliśmy do Tirany w to samo miejsce co na początku. Wieczorem uczta u Greka zakropiona porządnie i podsumowanie tej potwornie dobrej przygody.




Było mega . Dzięki chłopaki.

Zamoy


Chcesz gdzieś wyskoczyć a myślisz, że nie możesz bo masz jakieś ograniczenie ? Zbierasz na leki, sprzęt, rehabilitację ? Napisz, poradzimy

poklad@zamoyland.pl